Gorączka związana z premierą najnowszego telefonu firmy Apple trwa. Tymczasem większość jego funkcji była rewolucją, lecz kilka lat temu.<p>{mosgoogle}</p><p>Kampania reklamowa towarzysząca wprowadzeniu iPhone na amerykański rynek jest jedną z najbardziej skutecznych w historii marketingu usług telekomunikacyjnych. Wystarczy wspomnieć na przykład o spocie reklamowym podczas tegorocznej gali oscarowej.

Tymczasem, odzierając ten zdecydowanie efektowny gadżet z marketingowej otoczki, pozostaje nam urządzenie, które zaskakuje przestarzałymi rozwiązaniami.

Dużym problemem jest w iPhone zainstalowana „na stałe” (podobnie jak w innych produktach firmy Apple) bateria, którą trzeba wymieniać po około 400 ładowaniach. Telefon nie działa w sieciach UMTS, co uniemożliwia szybkiej transmisji danych poza zasięgiem WiFi. Nie można również korzystać z MMS oraz dzwonków w formacie mp3. Nie nagramy również na nim filmów i nie skorzystamy z zewnętrznej karty pamięci.

Złośliwi komentatorzy mogliby powiedzieć, że Apple spóźniło się z premierą swojego "rewolucyjnego" gadżetu o dobrych parę lat. Nokia, mimo wierności prostocie, własnemu stylowi, jest zawsze na bieżąco z postępem technologicznym. Apple najwyraźniej chce go opóźnić.

Godnym uwagi jest jednak dotykowy panel sterowana i obecności „na pokładzie” OS X, czyli systemu operacyjnego znanego ze stacjonarnych komputerów Mac. </p>